sobota, 10 sierpnia 2013

Co zrobić z nadmiarem cukinii ....

Zostałam obdarowana sporą ilością cukinii . A że z Siostrzanego ogródka , to wiadomo , że eko bio i w ogóle ;) . Zrobiłam gar leczo - jedliśmy przez trzy dni . Pochrupana na surowo też smaczna . Panierowaną też robiłam . I placki z cukinii też były. A cukinii jakby z naszej mikroskopijnej kuchni nie ubywało ;)
Kolejnym ciekawym sposobem na zagospodarowanie cukinii jest jej ukiszenie.

Do kiszenia nadaje się zarówno młodziutka ( nie obieramy skórki , myjemy i kisimy przekrawając tak , by weszła do słoika ) jak i taka z wykształconymi już nasionami ( wtedy obieramy twardą już skórkę , przekrawamy na pół i wydrążamy łyżką część z nasionami , kroimy na paski ) .

Kisiłam jak ogórki małosolne : czosnek , koper i zalewa : 1 łyżka czubata soli kamiennej na litr wody , zalewamy wystudzoną. Lepszego smaku nabiera gdy kisi się z choćby jednym ogórkiem w słoiku :)
Można zajadać już na drugi dzień. Na dłuższe przechowywanie wydaje mi się niezbyt trwała.... ,ale mogę się mylić ;P




Dziękuję za :

- bieganie
- placek śliwkowy
- kawę mrożoną na upały
- lody surowe malinowe
- książki
- Miłość
- Kochanego , dokładnie takiego jaki jest ! :)
- weekend
- kolor niebieski , który dołączył do ulubionych szarości i pewnego odcienia różu
- spódniczkę do biegania
- i wiele wiele innych drobiazgów
- i za to , że te drobiazgi nauczyłam się dostrzegać
- za codzienność , normalną, spokojną i dobrą

:))

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Co weganka je nad morzem - relacja

Już po urlopie. Cudowne chwile zleciały tak szybko , że gdyby nie piękna nadmorska opalenizna myślałabym , że to sen. Trzeba było się sprężać , by nałapać energii na kolejny rok.

Tak , jak przewidywałam w niewielkiej nadmorskiej miejscowości weganizm jest pojęciem obcym a pytania w barze ( przy nakładaniu na talerz ziemniaków z wody i surówek ) "bez mięsa ???? " " bez kotlecika ?? " i wielkie oczy  pytającego .... :) towarzyszyły prawie każdemu posiłkowi. Pewnie weganka jest tam równie często widywana co np cielę o dwóch głowach , czy statek kosmiczny.

Na śniadaniach miałam z górki , bo w hotelu ,w którym mieszkaliśmy był stół szwedzki i codziennie było kilka sałatek , w tym zawsze jedna wegańska plus pomidory , ogórki i owoce . Nigdy ze śniadania nie wyszłam głodna , ani nie musiałam zapchać się "byle czym "

Obiady to wyżej wspomniane ziemniaki plus surówki - monotonnie , ale dało radę.

Kolacje improwizowane pomidory , ogórki , małosolne , oliwki , jabłka ,banany , pieczywo graham . Udało nam się kupić na miejscu mleko sojowe i masło orzechowe ( uważam za sukces w miejscowości , gdzie królowały kebaby, ryby pizza i gofry .

Najgorzej było z deserami . Raz wypiliśmy sok ze świeżo wyciskanych owoców ( 10 pln za szklankę ...) i raz skusiłam się szejka z samych owoców , ale też musiałam poprosić o opcję bez mleka i cukru. Tak na marginesie to nie wiem ,po co dosładzać owoce cukrem...............

Następnym razem będę już wiedziała ,co do jedzenia zabrać ze sobą :))





Dziękuję za :

- cudowne wakacje
- spacery po plaży
- bieganie boso brzegiem morza
- bieganie z psem ;P
- bieganie z moim Kochanym , który pobiegł ze mną pierwszy raz !
 ( i tak dał  czadu , że próbując go dogonić o mało nie wyplułam płuc a i tak nie wyszło :P - chylę czoła ! )
- zachód słońca nad morzem
- mewy drące się bez opamiętania
- weganizm choć niełatwy wyjazdowo ;)
- widok z okna na morze ,który mieliśmy
- piach pod stopami
- słońce
- lato
- bezpieczną podróż
- za Tu i Teraz 
- naszą psicę :)